Witam Wszystkich z bliska i daleka, dzięki, że mnie odwiedzacie......))))))) " jesteście lekiem na całe zło "
Dzisiaj ogrodowa historia, jaką sama zaobserwowałam i jestem prze szczęśliwa , że mogłam to wszystko zobaczyć i narobić dużo zdjęć. Wielokrotnie nie patrzyłam w obiektyw, żeby nie wystraszyć moich wspaniałych gości, którzy skorzystali z moich skromnych progów...)))) Jak co roku sadzę dużo jednorocznych kwiatów, bo je uwielbiam. Wszystkie stare koszyki idą do ogrodu, by po wypełnieni kwiatami cieszyły moje oko... I tak też zawsze wieszam kosze na ścianie garażu aby siedząc na huśtawce napajać się pięknem ich widoku. Któregoś dnia kwiaty w koszu dziwnie odstawały i już chciałam ofuknąć męże , że wieczorem je źle podlewał i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu ujrzałam cudownie uwite gniazdko a w nim jajeczka. Od tej pory był to mój punkt obserwacyjny - oczywiście w ciszy i skupieniu, żeby ich nie wypłoszyć.
A oto sprawcy całej historii....jaka miała miejsce w ogrodowym zaciszu. Zdjęcie trochę niewyraźne , robione z daleka i ukrycia...
W tym małym koszyczku zaczęła się ptasia historia....)))) |
Podejrzałam cztery jajeczka , ale musiało być sześć, bo tylu doliczyłam się pisklaków... |
Doczekałam się sześciu pisklaków wiecznie głodnych i upominających się o jedzonko. Rodzice uwijali się jak w ukropie - raz jedno, raz drugie, bo przecież to nie lada gratka wykarmić taką czeredę głodomorów....
Rodzice pomału uczą latać swoje pociechy i te napewno opuszczą swoje gniazdo rodzinne....
Któregoś dnia zauważyłam na podłodze w altance skorupki jajek,
wystraszyłam się , że może jakiś kocur bezpański, bo jest ich trochę, połakomił się na " wykwintne śniadanie" ale na szczęście nie....)))) Ku mojemu zdumieni okazało się, że mam jeszcze jednych gości....Na małej półeczce pod dachem gdzie trzymam dwie małe stare latarenki jest drugie gniazdko ...byłam bardzo szczęśliwa. Tu już zupełnie nie byłam w stanie zaglądać do niego, tylko przez obiektyw aparatu.
To zdjęcie uważam za najpiękniejsze, bo cztery pisklaczki wzięły mnie za swoją mamę otwierając dziobki do karmienia....
Moi wspaniali goście dorośli i opuścili swoje cudowne gniazdka , które zostały mi na pamiątkę....Szkoda , że tak szybko, ale mam nadzieję, że zagoszczą u mnie ponownie .
Czy przyroda i jej dary nie są najcudowniejszymi zjawiskami na ziemi ?
Mam nadzieję, że spodobał się Wam moje koleżanki post inny niż wszystkie dotąd......)))))
Życzę miłej i cieplutkiej niedzieli....
Ale miałaś farta, nie dość, że tylu gości to jeszcze możliwość tak bliskiej obserwacji:)))
OdpowiedzUsuńU mnie też były, ale bardzo wysoko, bez możliwości takiego podglądania:(
Pozdrawiam słonecznie, ale burzowo
Ale super! Niesamowita historia ;o) A wiesz może co to za ptaki były?
OdpowiedzUsuńu mnie szpaki są co roku ale podejrzeć małych nie można bo mieszkają w budce, w tamtym roku zagnieździł się Kopciuszek ale też w miejscu niedostępnym dla podglądaczy. Z latających to mam jeszcze nietoperze na strychu ;o))
Pozdrawiam!
Ptaszek które zagościły u mnie to słowik rdzawy , mniejszy od wróbla z lekko rdzawym brzuszkiem. Pięknie śpiewają ale nie udało mi się wstawić muzyki na bloga.Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńUlencjo kochana moja:)) Tak mi cudownie się porobiło po tym poście i zdjęciach, że chyba sobie z tej radośći poćwierkam i potreluję :))) Zdjątko z otwartymi dziobaskami wymiata! Gratuluję przychówku i pozdrawiam najserdeczniej:))
OdpowiedzUsuńP.S. A na Pietrynę to kiedy zawitasz? Obiecałaś :)))
Ojej, mam takie samo gniazdko na belce pod dachem! A w nim czworo dzieci!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Jak ja Ci zazdroszczę takich sielskich widoków. Szczerze to tak z bliska nigdy nie widziałam na żywo pisklaczków. Wszystko przede mną ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki
K.
Ojej, aż mi się łezka zakręciła w oku ze wzruszenia, ależ cudna historia. Aż Ci zazdroszczę tych gości. Śliczne pisklaczki. Cudo. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSłonko już mocniej świeci,
OdpowiedzUsuńcieszą się z tego nie tylko dzieci.
Cała przyroda się raduje,
radosną pieśń chór ptaków wyśpiewuje.
Życzę dużo ciepełka i słoneczka
na calutki dzionek:))
Piękna historia i piękne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
Ulu dla mnie ogród to takze czas zastanowienia sie i fascynacji nad Bożym dziełem stwórczym...te zdjęcie jest faktycznie cudne:))...u mnie mnóstwo ptakow...ale nie mam pojecia ,gdzie sa ich gniazda...musza byc dobrze pochowane...przy tej ilosci kotów!!!
OdpowiedzUsuńJakie słodkie pisklaczki!!! No to masz lokatorów!
OdpowiedzUsuńSweet photography! I like it! Best greetings, Katerina
OdpowiedzUsuńJakie to słodkie... :)) Pisklaczki wiecznie głodne. U mnie wszystkie nie miały szczęścia, bo zostały na noc razem z moimi kotami, które w momencie ich wyfruwania z gniazda pochwyciły jednego ptaszka i go zadusiły :(
OdpowiedzUsuń